SŁOWEM WSTĘPU
Pierwszy prawdziwy poniedziałek za mną
No może nie taki prawdziwy, bo jednak jestem na etapie onboardingu a to oznacza, że w sumie połowa narzędzi mi jeszcze nie działa. Ale powiem Ci, że regularne wstawianie rano i siedzenie 8h przed kompem, to coś, od czego bardzo się odzwyczaiłam 😀
Tymczasem na kanale zaczęłam też mini cykl badawczy. Rozmawiam z osobami związanymi z badaniami o różnych metodach badawczych a także ich sposobach na pracę. Przeprowadziłam dwie rozmowy, a kolejną nagrywam już dzisiaj wieczorem. Jeśli znasz kogoś, kogo mogą zainteresować (na przykład PMa w zespole, w którym pracujesz), to podaj dalej!
Ładne obrazki
Missing Scripts Project to inicjatywa, której celem jest identyfikacja systemów pisma, które nie są jeszcze zakodowane w standardzie Unicode.
Trudne słówka
False floor
Przygotowując tego maila już wiem, że po raz kolejny, próbując zaplanować wysyłkę, wpadnę w lekką panikę przez pewien błąd, który nagminnie powtarzam. Można sobie pomyśleć – głupiaś ty, jeszcze się nie nauczyłaś? No nie – i wynika to głównie z tego, że nie używam interfejsu na tyle często, żeby wyrobić sobie nawyk. A do tego interfejs, wcale mi w tej nauce nie pomaga. Popatrz:
To jest interfejs narzędzia, z którego wysyłam Ci ten newsletter. To MailerLite – a to, co widzisz na ekranie powyżej, to ostatni etap ustawienia newslettera. To tu – w części “review and schedule” (pl. sprawdź i zaplanuj), popełniam ten wspomniany błąd. Na czym polega? Na tym, że jak tylko przejdę do tego kroku, przejrzę co widzę na ekranie, klikam magiczny przycisk “send” w prawym, dolnym rogu.
Tylko wiesz co? Ja nigdy nie chcę go kliknąć. Bo zawsze newsletter przygotowuję conajmniej dzień wcześniej, a dokładnie wieczorem. Mam natomiast w głowie godzinę kiedy chciałabym go wysłać. I z jakiegoś powodu zapominam, że to właśnie na tym ekranie muszę ustawić jeszcze godzinę i datę wysyłki. Widzisz już gdzie jest problem? Jeśli nie, pozwól, że pokażę Ci to:
To, co widzisz powyżej to nic innego jak dalsza część strony – tej samej, której fragment widzisz na ekranie wcześniej. Niestety, ale z żaden elementów interfejsu nie podpowiada mi, że tam coś dalej jeszcze znajdę. W efekcie, zapominam, że stronę muszę zescrollować i bezmyślnie klikam zielony przycisk. I teraz możesz powiedzieć – no kretynka. Przecież jest napisane “send”, nawet krok nazywa się “schedule”. To dlaczego, mimo to, tak często popełniam ten błąd?
No pewnie składa się na to kilka rzeczy – np. to, że nie czytamy dokładnie elementów w interfejsie i nie analizujemy ich tak, jak jako osoby projektujące chcielibyśmy by robili to użytkownicy.
Po drugie, na ekranie, który zawsze widzę wcześniej, (cofam się do niego przed wysyłką, bo zawsze na koniec zostawiam wymyślenie tytułu), zielony przycisk w prawym dolnym rogu służy mi do przejścia do kolejnego kroku (i jak w niego kliknę, nic wielkiego się nie dzieje, po prostu odpala się kolejny krok). W dodatku, co możesz zobaczyć na screenie poniżej, wszystkie elementy tego ekranu mieszczą się w tak zwanym above the fold – miejscu na ekranie, które jest widoczne bez scrollowania.
I ten ostatni fakt i to, że panel, na którym umieszczona jest dolna nawigacja (zielone przyciski), tworzą złudne wrażenie, że dotarliśmy do końca strony. Ten efekt, nazywamy False floor (nie znalazłam polskiego tłumaczenia dla tego wzorca), sprawia, że nałogowo klikam wysyłanie newslettera, zamiast zescrollować i zaplanować wysyłkę na później 😀 A potem w panice szukam, gdzie tę wysyłkę można zatrzymać (tutaj MailerLite podpada dwa razy, bo to też chwilę zajmuje zanim tę opcję znajdziemy).
Ten efekt jest powszechny w nowoczesnych, minimalistycznych projektach i może sprawiać, że ludzie nie będą scrollować dalej – bo wydaje im się, że dotarli do końca strony. Nie chodzi o to żeby umieszczać wszystkie elementy na samej górze ekranu, ale dać takie wskazówki wizualne (np. ucięty tekst albo fragment grafiki), aby poinformować odbiorców, że tam dalej, po scrollu, jest jeszcze jakaś treść.
Ludzie scrollują, jesteśmy do scrollowania przyzwyczajeni, ale jeśli projekt daje nam poczucie, że dotarliśmy do końca, to niestety, może być tak, że nie dotrzemy do miejsca, do którego powinniśmy.
Njusy i ploteczki
Figma Dev Mode czy to ma sens?
Lubimy się ekscytować nowościami w appkach, które lubimy ale czas się zastanowić czy to ma sens? Ostatnie zmiany w Figmie trochę mnie omijają z racji bezrobocia. To znaczy – wiem co się dzieje, ale nie mam okazji testować tego w praktyce i rozmawiać o tych zmianach z zespołem. Zmiany wokół Dev Mode przyjęłam więc jako ciekawostkę.
Zaskoczyły mnie więc gdy zaczęłam odkrywać jak wiele negatywnych opinii na temat tego trybu ze strony… osób programujących właśnie. I to nawet nie chodzi o ceny – bo teraz każda osoba z dev teamu, która chciałaby korzystać z tego trybu, musi mieć opłacone stanowisko ($35 miesięcznie). No i przypomnę, że użycie przez dev tego trybu to odczytywanie informacji – a nie główne narzędzie pracy.
Problem jaki zaczęto dostrzegać to mocne komplikowanie narzędzia. I dla osób projektujących i kodujących. I jednoczesną izolację. Jestem ciekawa czy Ty i Twój zespół już korzystacie z nowych funkcji i w jakich przypadkach sprawdzają Wam się najlepiej. Choć wiem, że do ciekawszych wniosków dojdziemy pewnie za kilka lub kilkanaście miesięcy.
Penpot Fest 2024
Tymczasem, widziałam już kilka osób zapowiadających zmianę Figmy na Penpot. Jeśli masz ochotę pointegrować się z innymi osobami projektującymi i kodującymi, to może Barcelona w czerwcu (5-7.06)? Penpot organizuje wtedy swoją konferencję. Szczegółów jeszcze jednak nie znamy. Jeśli pierwszy raz słyszysz o penpocie, to zerknij na ich stronę. To zupełnie darmowa alternatywa dla Figmy.
Polecajki
PODCAST
Nowy, polski podcast o IT
Nowy, polski podcast o szeroko pojętym IT, prowadzony przez Adama Romańskiego i Olgę Andrzejewską.
Zebzowy update
Testy użyteczności i RITE
W kolejnej rozmowie z cyklu badawczego, spotkałam się z Patrycją – badaczką i liderką projektów badawczych w Mobee Dicku. Patrycja przybliża nam to, czym są testy użyteczności i co kryje się za tajemniczym skrótem RITE?
Gadamy min. o tym kiedy stosować testy użyteczności, jakie są ich wady i zalety i czego potrzebujemy, by takie testy przeprowadzić.